W kwietniu spełniło się wreszcie moje wieloletnie marzenie. 5 kwietnia udało mi się wybrać na długo wyczekiwaną wyprawę na Galapagos. Do ostatniej minuty nie wierzyłem, że się uda, ponieważ podczas poprzednich 4 prób, za każdym razem coś stawało mi na przeszkodzie. 5 kwietnia pojechałem zdrowy i szczęśliwy na samolot do Duesseldorfu. Tu spotkałem swojego pierwszego towarzysza podróży. Podróż Iberia była raczej zadowalająca, podczas lotu do Madrytu nie było zbyt dużo miejsca na rozprostowanie nóg, a jedzenie i picie, o czym wiedzieliśmy wcześniej, trzeba było opłacać samemu. W Madrycie spotkaliśmy się z pozostałymi uczestnikami wyprawy, którzy przylecieli z Berlina, Frankfurtu i Zurychu. Razem polecieliśmy do Ekwadoru, cały przelot był bardzo punktualny. Po przylocie do Quito spędziliśmy noc w pięknym Quito Hotel, skąd zabrano nas następnego ranka na samolot do San Christobal.
Z 14 nurkami dotarliśmy do San Chistobal, od tego momentu wszystko udawało się idealnie. Transfer był sprawnie zorganizowany i już w porcie udało nam się zobaczyć lwy morskie i pelikany. Na statku rozlosowaliśmy kabiny i wyruszyliśmy na pierwsze miejsce nurkowe. Przewidziany był check dive z lwami morskimi. Wieczorem, znowu w porcie zostaliśmy wprowadzeni w zasady funkcjonowania statku i nurkowania, powiedziano nam również ile piwa znajduje się na statku- nasz przewodnik zaraz po tym musiał udać się na zakupy ;-). Przez następne 12 dni obowiązywał program: nurkowanie, jedzenie i spanie. Były oczywiście także wyjątki, ponieważ musieliśmy odbyć 4 wycieczki lądowe. Pogoda podczas naszego rejsu była zaskakująco dobra. Nikt z nas nie liczył się z świecącym cały czas słońcem, wysokimi temperaturami i brakiem chmur, choroba morska była niemożliwa. Nie mamy żadnych powodów by narzekać na statek, załogę i jedzenie. Jedzenie było serwowane w loży lub na górnym pokładzie, obiad jako bufet, kolacja zaś przy stole. Do posiłków podawane czerwone i białe wino, nawet piwa starczyło.
Oferowane wycieczki lądowe spełniły nasze oczekiwania. W określonych wcześniej porach mogliśmy odwiedzić wybrane wyspy, nasz przewodnik nurkowy Walter oprowadzał nas także po wyspach i zapoznawał z życiem tam panującym. Zwierzęta nie był nieśmiałe, mogliśmy spokojnie podchodzić do nich w większych grupach. To co mnie się najbardziej podobało to lwy morskie, głuptaki niebieskonogie, fregaty, lądowe i wodne iguany oraz oczywiście wielkie żółwie.
Nurkuje się zawsze z dodatkowych pontonów, w zmieniających się grupach lub w systemie partnerskim, ja nurkowałem m.in. z jednym z naszych przewodników. 12-litorwe butle napełniane były nitroksem 34%. Intro odbywało się przed każdym nurkowanie, dodawane były również informacje o prądach, które prawie zawsze były bardzo dokładne. Ale co najważniejsze, podwodny świat spełnił wszystkie nasze oczekiwania. Uważam, że na Galapagos można wskoczyć do wody w dowolnym miejscu i spotkać rekiny, płaszczki, żółwie i wiele innych stworzeń. Temperatura wody była jak na Galapagos dosyć wysoka, w zależności od miejsca wynosiła ona na między 24 a 29ºC, a w zależności od głębokości, z pewnymi wyjątkami od 23 do 24ºC. Tylko na zachód od Isabela było zimniej, ale samogłowy, lwy morskie, koniki morskie i nurkujące pingwiny oraz kormorany sprawiły, że dało się wytrzymać te 18ºC. Spędziliśmy 4 dni na Wolfie i Darwinie, ale nie tylko tutaj widzieliśmy mnóstwo rekinów młotów. Jedyne co nie było udane podczas naszej wyprawy to widoczność, częściowo zielona woda z maksymalną widocznością wynoszącą ok. 10 metrów. Stada rekinów młotów widzieliśmy z pewnością bardzo często, z reguły trudno jednak było dostrzec naraz więcej niż 20-30 sztuk, to samo dotyczyło stad devils ray, które bardzo rzadko widzieliśmy w pełnej krasie. Rekina wielorybiego spotkali jedynie Ci, którzy byli we właściwej grupie, ale za to widzieli go w całości i pozostał chwilę przy grupie. Koniki morskie na Galapagos są dosyć duże, stada barakud składają się setek osobników, żółwie i mureny spotkać można na każdym kroku, szczególną atrakcją było odnalezienie ślimaka nagoskrzelnego.
Poprowadziłem już wiele podróży grupowych i muszę przyznać, że nasza ekipa jest bardzo zgrana. Świetnie się rozumieliśmy i spędziliśmy razem bardzo miło czas. Z Robertem dzieliłem kabinę i wszystko było w porządku. Iswing i Ruediger znałem już z wyprawy na Cocos Island, tym razem Ruediger zakochał się w żółwiu, ale poza tym wszystko było w porządku. Louise i Norbert to nasi najmłodsi współtowarzyszem, zawsze razem zanurzali i wynurzali się z wody. Nasi zawodowcy jeśli chodzi o podróże to Elke i Juergen, tym rejsem zapełnili jedną z ostatnich pustych kart na ich mapie wypraw. Nasi szwajcarscy znajomi Saskia i Urs nie opuścili prawie żadnego nurkowania i intensywnie zajmowali się filmowaniem i fotografowaniem. Thomas i Claudia mieli zawsze dobry humor i wprowadzali innych w świetny nastrój. Johannes, nasz olbrzym potrzebował dużo powietrza i kalorii ale również nasz smakosz zawsze był najedzony i udawało mu się wynurkować dozwolone 55 minut. No i był jeszcze Petra- który przyjechał z zaliczonymi jedynie 38 nurkowaniami został bardzo szybko moim partnerem nurkowym. Po nurkowaniach zapisał w swoim logbooku: rekiny młoty, barakudy, stada samogłowów, devils ray, lwy morskie, delfiny, rekiny z Galapagos, rekina wielorybiego, koniki morskie, nurkujące kormorany i pingwiny. Na moje pytanie jak mu się podobało, odpowiedział: Całkiem dobrze, ale spodziewałem się, że rekiny młoty będą lepsze”. Po podróży Petra umiał już całkiem dobrze utrzymywać pływalność. Żeby nikt mnie źle nie zrozumiał, Petra to wspaniały towarzysz podróży, a przy następnej wyprawie na Malediwy w lutym przyszłego roku, obiecałem mu że pośród rekinów wielorybich i mant nauczę go jak sobie radzić przy nurkowaniach w prądzie.
Ostatniego dnia musieliśmy opuścić łódkę o 08:30, przed odlotem mogliśmy jeszcze pozwiedzać San Christobal. Lot liniami Aerogal do Guayaquil był znowu punktualny i również przy podróży powrotnej nie musieliśmy płacić za nadbagaż. Lot liniami Iberia do Madrytu był znowu punktualny, jedynie lot dalej do Duesseldorfu był spóźniony o godzinę. Bagaż dotarł cały.
Galapagos, przynajmniej jeśli chodzi o naszą grupę nie tylko spełniło nasze oczekiwania ale nawet je przerosło. Jest to podróż, w którą trzeba się koniecznie wybrać.
Bardzo komfortowy statek o wysokim standardzie. Najważniejsze są nurkowania ale oferowane są także zejścia na ląd.
Nowy statek nurkowy odwiedzający najlepsze miejsca nurkowe na Galapagos
Statek Galapagos Master szybko zdobędzie uznanie wśród nurków na całym świecie czego gwarancją jest znana i ceniona flota Worldwide Dive & Sail - właściciel statków Siren oraz Master Fleet.
Nortada oferuje rejsy nurkowe na najwyższym poziomie w kameralnym gronie gdyż łódź mieści tylko 12 gości.